sobota, 16 stycznia 2010

65 ROCZNICA WYZWOLENIA KL AUSCHWITZ

Takie okolicznościowe święta jak Dzień Zmarłych, Dzień Zadusznych czy inne rocznice wydarzeń w byłym KL Auschwitz lub w tego typu miejscach kaźni, gdzie w okresie zniewolenia hitlerowskiego ginęli także nasi bliscy, skłaniają do wyjątkowo ponurych refleksji. W dniu 27 stycznia mija bowiem 65 rocznica wyzwolenia przez Armię Czerwoną obozu koncentracyjnego KL Auschwitz. W jakąż zadumę wprowadzają wówczas zwrotki wiersza:

KONZENTRATIONSLAGER AUSCHWITZ

Nie wierzę, że istnieje gdzieś radość i słońce...
Tutaj tak szaro i zimno. I druty ciągnące
Się w nieskończoność. Nic, tylko te druty...
Na twardej glinie słychać, jak drewniane buty
Wybijają takt ranny. To ciągnie komando.

Czy istniał świat inny gdzie gościła radość?
Gdzie w beztrosce i szczęściu pławiła się młodość?
Dom był jasny i pełen oddechów serdecznych?
Nie znano wojny, bomb, nalotów zimna ani głodu,
Brudu, twardych koi, szczurów, braku wody?

Gdzie głowę miałam w lokach, a nie jak kolano
I mama z szklanką mleka budziła co rano?
Gdzie lasy nam szumiały i wabiła rzeka?
I wróżyło się z listków, że ktoś na nas czeka?
Czy naprawdę tak było? Powiedz, czy to było?
Czy może to złudzenie, w nocy mi się śniło?

Słońce świeci a zimno. Promienie nie grzeją.
I my na nic nie czekamy. Straciłam nadzieję.
Wiem tylko, że się zbliża to nieuniknione,
Kiedy zamkną się oczy. Westchnę i... skończone.

Piach jest tu brudny, nagi i nasiąkły znojem,
Zbity jak glina, od ludzkiej krwi rdzawy,
Piach przybaraczny, piach nazwany „polem”
Lub „wizą” – ironio – bez ździebka nawet trawy.

A po apelu – po kubek ziół każda staje,
Kubek ziół zimnych, gorzkich i czarnych, jak kawa,
Skurczów głodowych nie koi i siły żadnej nie daje.
Potem – w tańcu obłędnym z cegłami znojna „zabawa”.

Chropawe brzemię wciąż zwiotczałe ręce
Przenoszą z pryzmy ogromnej na pryzmę
Dzień cały, w pocie i w śmiertelnej męce,
Bagien wdychając zgniliznę.

Choć nad światami wieścią cichą niesie,
Że trzeszczy wielki już Vaterland „wodza”,
Nam wyzwolenie to już nie przyniesie.
Lecz koniec męki gdzieś na „śmierci drodze”.

Moloch pożera ostatnie ofiary i krwi hekatombą
Poi wiecznie niesyte swe żeru jelita.
Pragnie, sam ginąc, jakąś nową „bombą”
Los przeinaczyć, gdy zorza wolności nam świta.

Aut. Zofia Maria Orliczowa, Auschwitz. Wrzesień, 1944 r.

* * *
W zbiorze Polskie Wiersze Obozowe i więzienne 1939-1945 r., w przedmowie Konrada Strzelewicza do tej książki, natrafiłem na inne fragment które warte są okolicznościowej refleksji, gdyż nasi bliscy w tej hitlerowskiej fabryce śmierci też żyli w stałym oczekiwaniu na śmierć. Gdy więc mówimy czy myślimy o największym cmentarzysku jakim był KL Auschwitz, musimy mieć świadomość ICH GOLGOTY!
[...] Młoda poetka Grażyna Chrostowska z Lublina znalazła się w Ravensbrück za kolportaż pisma „Polska Żyje” i rozstrzelana wraz z siostrą 18 kwietnia 1942 r. Była pełna złych przeczuć, stale, dzień w dzień oczekiwała, że ją wywołają na egzekucję. W dniu 18 kwietnia stworzyła dwa wiersze. Ten napisany z rana był epitafium ułożonym dla samej siebie:
„Niech ci ziemia lekką będzie,
bo twarda jest jak kamień, bo gorzka jest jak sól ...
Niechaj snem wiecznym śpią Twoje złożone ręce,
Bo wieczność już NIE BOLI, bo wieczny nie jest ból.
Współlokatorki starały się podtrzymać ją na duchu i burczały: - Co to za głupstwa wciąż wypisujesz o śmierci! Widzisz, apel poranny minął i nie wywołano cię!” Chrostowska uśmiechnęła się przez łzy, przepraszająco. Na 40 minut przed śmiercią, napisała drugi tego dnia – i ostatni wiersz w swoim życiu:
Dzień ten taki właśnie jak „Niepokój” Szopena ...
Ptaki nisko kołują nad ziemią. Niespokojne,
spłoszone z gniazd swoich. Nadsłuchują ...
W przyrodzie cisza. Ciepło, jak przed burzą.
Z zachodu płyną niskie, ciemne chmury.
Przyczajony lęk w sercu. Tęsknota, tęsknota ...
Chce chodzić po rozmokłych, po dalekich drogach,
słuchać szumu wichrów, łowić oddech wiosny,
czuć najgłębiej, odnaleźć ciszę miłości ...
Idę – nie znajduję – wciąż zmieniam się i wracam ....
Gdzieś daleko zostały chałupy wieśniacze,
chmury poszły na wschód,
i na wschodniej stronie,
stoją drzewa samotne, ciemne, pochylone.
W wietrze stoją i ciszy –
chwiane niepokojem ....

... z taką więc świadomością pozostawiam czytelnika, gdy wertować będzie strony opracowanych przeze mnie Martyrologiów ....
„PRZECHODNIU SKŁOŃ GŁOWĘ PRZED MAJESTATEM ICH BOHATERSKIEJ ŚMIERCI.”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz