środa, 27 stycznia 2010

Lekcje pamięci i patriotyzmu ... w Wodzisławiu Śl.

Wodzisław Śl. to jedna z ważniejszych miejscowości na trasie marszu ewakuacyjnego więźniów z byłego KL Auschwitz. Stąd bowiem, po załadowaniu więźniów na stacji kolejowej do wagonów towarowych – tzw. węglarek, więźniowe byli wywożeni do obozów w głąb Niemiec. Zwracam jednak uwagę na fakt, że mordowanie więźniów nie zakończyło się z chwilą wymarszu poza druty i bramę byłego KL Auschwitz-Birkenau. Trupy więźniów znaczyły także trasę marszu na całej długości od Oświęcimia do Wodzisławia Śl. Więźniowie ginęli po drodze z wycieńczenia, głodu, rozstrzeliwani przez eskortujących ss-manów, zamarzali na na noclegach, gdy przypadało spanie pod gołym niebem i siarczystym mrozie. Niestety, nawet po władowaniu więźniów w otwarte wagony i jazdę do KL Mauthausen, śmierć nadal zabierała obfite plony. Wystarczy skojarzyć obecną zimę i mrozy, gdy ciepło ubrani odczuwamy przejmujący ziąb – a oni w przewżającej ilości przypadków odziani byli tylko w cieniutki obozowy pasiak!
Przypadająca obecnie 65-ta rocznica wyzwolenia hitlerowskiego obozu KL Auschwitz-Birkenau, powoduje zadumę i reflekcje właśnie w związku męczeństwem i śmiercią milionów osób, między innymi naszych bliskich, rodaków. Jak Było to możliwe, że taki los zgotował człowiek człowiekowi? Czy można o tym zapominać?

Jakże wymowny jest fragment wiersz REQUIEM Włodzimierza Wnuka pt. Byłem z Wami:

Śmierć was zabrała w dalekich obozach
Na wiekuisty w zaświatach spoczynek
A Polska – Sancta Mater Dolorosa –
Płacze za wami w boleści matczynej.

Nad waszą trumną, nad urną popiołów,
Co dla nas, żywych, relikwią są świętą,
Rozbrzmiewa korne Requiem aniołów
W hołdzie przed waszą męską niepojętością. [...]

Były więzień Jerzy Ptakowski, w wydanej książce „Oświęcim bez cenzury i bez legend” w taki to sposób wprowadza czytelnika do wspomnień o pobycie w jednym z kilku obozów w jakich przeżywał swoją golgotę: [...] Oświęcim to otchłań. Ciągnie w głąb wspomnieniami wszystkich, którzy nad tą przepaścią zawiśli. Trudno było przenieść na papier przeżycia obozowe, gdy rany krwawiły. Jeszcze trudniej dziś, gdy rodzą się pytania, czy przeżycia te były rzeczywistością czy tylko koszmarnym snem. Nie dziwię się, że są ludzie, którzy w istnienie obozów nie chcą wierzyć. Próbują w ten sposób uspokoić sumienie, które nie pozwala się uśpić.

Refleksje swoje przedstawiam w tak nietypowy sposób, gdyż zajmując się opracowaniami o owych umęczonych w hitlerowskich więzieniach, obozach koncentracyjnych, polenlagrach czy obozach jenieckich, napotykam na różne reakcje w tym zakresie. Z jednej strony, jest garstka osób bardzo zaangażowanych i czułych na pamięć o ofiarach hitleryzmu z lat 1939-1945. Z drugiej zaś strony, jest zdecydowanie większe grono osób, które popisują się sloganami o tej pamięci wówczas, gdy na uczuciowości ludzkiej chcą ugrać osobiste korzyści. Ogłaszane są przy różnych okazjach nic nie kosztujące deklaracje o owej pamięci z ust polityków, przedstawicieli instancji społeczno-kulturalnych, działaczy wyższego czy niższego szczebla, organizacji kombatanckich, lecz praktycznie, pozostaje to (niestety) tylko w postaci owych deklaracji! Gdy jest możliwość wydania konkretnej publikacji, udawadniającej „namacalnie” los więźniów, ich dane biograficzne, potwierdzające pobyt i męczeństwo w obozie, wówczas nie ma środków na wydanie takiej publikacji. Z czego więc młode pokolenie ma brać wzorce patriotycznych zachowań? Skąd młode pokolenie ma się dowiadywać o heroizmie swoich przodków, zaangażowanych w walkę o wolność Ojczyzny spod okupacji hitlerowskiej pod jakże ważnymi dla Nich ideałami „Bóg, Honor, Ojczyzna”, którzy dosłownie pojmowali słowa przysięgi wstępując do różnych organizacji konspiracyjnych „ ... walczyć będę ze wszystkich sił moich, aż do ofiary mego życia...”!
Oszczędzam jednak czas czytelników na podawanie negatywnych przykładów i zachowań w tym zakresie, wskazuję osoby z którymi spotkałem się w Wodzisławiu Śl., a dzięki którym 20.01.2010 r. odbyła się tak wspaniała lekcja pamięci i patriotyzmu, w której uczestniczyli jako zaproszeni goście; uczestnik Marszu Śmierci - Jerzy Michnol, Teresa Wontor-Cichy - adiunkt Działu Naukowego Muzeum Państwowego w Oświęcimiu oraz moja skromna osoba.
Wyrażam orgomną wdzięczność pomysłodawcom tej „żywej lekcji historii” jaką zorganizowali nauczyciele historii Zespołu Szkół Technicznych w Wodzisławiu - Krzysztof Witosz, Grzegorz Kamiński, dr Maria Kopsztejn, Piotr Hojka, Dyr. Miejskiej i Powiatowej Biblioteki w Wodzisławiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz