niedziela, 19 grudnia 2010

Idą święta ...


„Cicha noc, święta noc
pokój niesie ludziom wszem, …”

Ilekroć zbliżają się święta Bożego Narodzenia i ten jakże wyjątkowy dzień wigilijny, chyba z pewnego rodzaju przeczulenia czy obsesji, myśli moje wracają w koszmarną przeszłość lat 1939-1945, gdy za drutami hitlerowskich obozów koncentracyjnych ten właśnie okres świąteczny przeżywali nasi bliscy – więźniowie.
Jeden z Nich tak wspomina ten okres swojego męczeństwa w KL Auschwitz:
„Nadszedł 24.12.1943 r., moja pierwsza wigilia w obozie. Dzień ten nie różnił się dla nas niczym od innych, tyle że podśpiewywaliśmy sobie kolędy. Śpiewanie kolęd po polsku było oczywiście zabronione, ale niektórzy więźniowie chodzili po blokach i wygrywali je na grzebieniach. Wielu z nas albo nuciło graną melodię, albo ryzykowało i śpiewało kolędę z polskim tekstem, ale bardzo cicho. Myślami przenosiliśmy się poza obóz, do naszych rodziców i rodzin. Byliśmy przekonani, że szczególnie w tym dniu także nasi bliscy przy wigilijnym stole intensywniej łączyli się z nami. Nie mogły w tym przeszkodzić ani bardzo czujne straże obozowe, ani podwójne ogrodzenie z drutu pod napięciem. Myśli przelatywały ponad nimi! Esesmani robili wszystko, żeby złamać nas psychicznie i fizycznie, ale mimo okaleczenia naszych ciał i serc, mimo władzy, jaką nad nami mieli, nie byli w stanie odebrać nam wrażliwości i uczuć. Wielu z nas nie kryło łez spływających po policzkach. Ten wyjątkowy dzień szczególnie wszystkich wzruszał, wywoływał pragnienie bycia znowu razem ze swoimi bliskimi.”
Ten sam więzień wspomina także święta przeżywane w KL Gross-Rosen:
„Nadeszła kolejna wigilia Bożego Narodzenia. Byliśmy niemal do wieczornego apelu w pracy. Po apelu zabrałem się do strojenia sosnowego drzewka, bo taka była nasza choinka. Zrobiło się jakoś cicho, wszyscy byli poważni. Myślami byliśmy znowu w rodzinnych domach, ze swoimi bliskimi. Chyba każdy z nas zadawał sobie te same pytania – czy spotkamy się jeszcze z rodzinami, czy doczekamy wolności? Łzy widać było w oczach niemal wszystkich, podobnie jak w KL Auschwitz. Przy stołach wigilijnych domownicy składali sobie najserdeczniejsze życzenia. Czegóż my, w naszej sytuacji, mogliśmy sobie życzyć? Chyba tylko tego najważniejszego – doczekania wolności! Zaśpiewaliśmy piękne polskie kolędy, gdyż w tym obozie nie było to zabronione. Pierwszy dzień świąt był wolny od pracy, więc Władek obchodził baraki z prymitywną szopką.”

Cóż, oby pamięć o Ich męczeństwie nie wygasła w naszych sercach!

czwartek, 11 listopada 2010

Reflaksja na 11 listopada

Chyba najwłaściwszym dniem do tego typu refleksji jak poniżej – jest dzień 11-go listopada.
Gdy zaś słyszę jak samozwańczo określają się „patriotami” różnej maści politykierzy i niszczyciele tego wspólnego dobra jakim jest Ojczyzna, przypominam według Słownika Wyrazów Obcych PWN:
Patriota – człowiek kochający swoją ojczyznę i naród, gotów do poświęceń dla ich dobra.
Patriotyczny – właściwy patriocie, mający na względzie dobro ojczyzny; obywatelski.
Patriotyzm (od rzecz. patriota) – postawa społeczno-polityczna i forma ideologii, łącząca przywiązanie do własnej ojczyzny oraz poświęcenie dla własnego narodu – z szacunkiem dla innych narodów i poszanowanie ich suwerennych praw.
Przypominam te hasła, gdyż podczas rozmów jakie prowadziłem zbierając materiały do opracowywanych książek, zaskakiwała mnie dowolna ich interpretacja. Znając przeszłość wielu moich rozmówców - nie byłych więźniów obozów koncentracyjnych, powoduje niesmak to, że wówczas gdy Ojczyzna była zniewolona, w potrzebie, robili wszystko, by „się nie narazić”. Wstąpienie do jakiejkolwiek organizacji ruchu oporu, pomoc tym którzy na taką odwagę się zdobyli, nie wchodziło w rachubę, gdyż uważali to za potencjalne zagrożenie dla siebie i swoich rodzin. Teraz gdy nie ma zagrożenia, bezwstydnie opowiadają o swoich zasługach w tamtej ponurej przeszłości, o tym co by zrobili, gdyby okupacja trwała dłużej.
Poczułem się dotknięty gdy w geście „uznania” – że piszę o Akowcach, zaliczono mnie do grona ludzi o orientacji „prawicowej”. Według niektórych osób, prawo do wypowiedzi na pewne tematy związane z historią naszego kraju, mają ludzie z „wybranej” - „jedynie słusznej” opcji politycznej, niezależnie od tego, czy mają na ten temat coś do powiedzenia, czy też powielają jako „swoje” - zasłyszane gdzieś informacje (nie zawsze zgodne z prawdą) .
Jestem Polakiem, Ojczyzna ma dla mnie wartość nadrzędną. Bez względu na sympatie polityczne, staram się w sposób obiektywny przedstawiać fragmenty wydarzeń, jakie miały miejsce w mojej Ojczyźnie. Słuchając natomiast niektórych relacji na ten sam temat, brzydzę się, jak na przekłamaniach usiłuje się „zbijać” kapitał polityczny lub materialny. Cóż więc wspólnego z patriotyzmem ma „kupczenie” wydarzeniami z przeszłości?

poniedziałek, 1 listopada 2010

***

W ten jakże wyjątkowy dzień pamięci o zmarłych bliskich i znajomych, poniżej cytowanym wierszem Danuty Konecznej, wprowadzam czytelnika do kolejnej (dziesiątej) książki przygotowanej do druku, a w której upamiętnione są biogramy ponad 1600 ofiar hitleryzmu z lat 1939-1945. Tytuł książki: MARTYROLOGIUM MIESZKAŃCÓW ZIEMI CIESZYŃSKIEJ, BRENNEJ, CHYBIA, DĘBOWCA, DROGOMYŚLA, GOLESZOWA, GÓREK, HAŹLACH, ISTEBNEJ, KOŃCZYC, SKOCZOWA, STRUMIENIA, USTRONIA, WISŁY, ZEBRZYDOWIC W LATACH 1939-1945, Słownik biograficzny.


Że jest takie miejsce na ziemi,
O którym trzeba pamiętać,
Choć czas po latach się zmienia
Lecz sama ziemia jest święta

Jest takie miejsce na ziemi,
Gdzie trzeba palić pochodnie
By płomień buchnął do nieba
I Składał zmarłym hołd godnie.

Są miejsca znane i nieznane
Świadkowie krzyczą tam niemi
Oświęcim, Stutthof, Majdanek,
Są takie miejsca na ziemi,
O których nie wolno zapomnieć

(Danuta Koneczna)

Minęło 65 lat od zakończenia drugiej wojny światowej, a mimo to wspomnień z okresu okupacji hitlerowskiej nie sposób zatrzeć. Rany po uczestnikach tamtych wydarzeń ciągle krwawią i przywołują żywe wspomnienia o najbliższych, znajomych, którzy zginęli na polu bezpośredniej walki z okupantem w pierwszych dniach kampanii wrześniowej (zginęli z rąk Niemców lub sowieckiego NKWD), ginęli przez działalność w organizacjach konspiracyjnych, akcjach odwetowych okupanta, więzieniach, polenlagrach czy też w „fabrykach śmierci” – jakimi były obozy koncentracyjne – konzentrationslagry!
Stale też brakuje pełnej informacji, jak śmiertelne było żniwo owej okupacyjnej gehenny, ile faktycznie było ofiar bezwzględnego okupanta, stosującego na niespotykaną dotychczas skalę terror, sadyzm, zwyrodnienie zachowań człowieka do człowieka, nie przebierającego w środkach, aby zniszczyć wszystko co nosiło znamiona polskości.
Wprawdzie kolejna książka nie zamyka wykazu ofiar tamtych koszmarnych dni, niemniej, udało się chociaż tyle biogramów wprowadzić do obiegu publicznej pamięci i wypełnić moralne zobowiązanie dla nas wszystkich – według słów wyrytych na pomniku w Żabnicy – pomniku upamiętniającym zamordowanych tam w egzekucji publicznej mieszkańców Żywiecczyzny:
„PRZECHODNIU SKŁOŃ GŁOWĘ PRZED MAJESTATEM ICH BOHATERSKIEJ ŚMIERCI.”

środa, 26 maja 2010

Moja Matko ...


Nie zapominam o Tobie Moja Matko ...
Dzień taki jak dzisiejszy - „Dzień Matki”, wywołuje wyjątkowe refleksje i przemyślenia. Z perspektywy przeżytych lat, wielu życiowych przygód i doznań, bardziej niż w młodości to słowo „Matka” staje się znaczące, a w ślad za tym w świadomoiści dzwięczy melodia i słowa pieśni w wykonaniu Bernarda Ładysza „Moja Matko ja wiem, wiele nocy nie spałaś, gdym opuszczał swój dom, aby iść w obcy świat ..........”.
Cóż, ileż wspomnień wywołują słowa o Tej, która od pierwszych chwil życia dawała nam gwarancję największej serdeczności, opieki i troski.
Nie mając daru poetyckiego wysławiania się, posłużę się wierszem „Matka” – Joanny Suck:

Może, gdy będziesz stary
Dopiero zrozumiesz, co znaczy matka,
co oznacza dom, gdy jej troskliwa ręka
w świata obcym tłumie
nie poprowadzi ciebie
do bezpiecznych stron.
Gdy już cię nie obroni,
Nie zdoła zapobiec,
Do serca nie przytuli.
Gdy przyjdzie ten czas,
Wtedy dopiero człowiek
Naprawdę rozumie,
Co znaczy matka
Dla każdego nas.

niedziela, 23 maja 2010

Kolejna wydana książka ....

To już kolejna, dziewiąta książka o byłych więźniach obozów koncentracyjnych czyli uzupełnienie do wcześniej wydanych Martyrologium: Mieszkańców Ziemi Rybnickiej, Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej, Mieszkańców Ziemi Bielska Bialskiej i Mieszkańców Ziemi Żywieckiej. Chyba jednak najlepszym wprowadzeniem do tego opracowania jest tekst przedmowy dobranej z książki Jerzego Ptakowskiego do wydanej przez siebie książki „Oświęcim bez cenzury i bez legend”.
Ten były więzień, w taki oto sposób wprowadza nas do wspomnień o pobycie w jednym z kilku obozów w jakich przeżywał swoją golgotę:
[...] Oświęcim to otchłań. Ciągnie w głąb wspomnieniami wszystkich, którzy nad tą przepaścią zawiśli. Trudno było przenieść na papier przeżycia obozowe, gdy rany krwawiły. Jeszcze trudniej dziś, gdy rodzą się pytania, czy przeżycia te były rzeczywistością czy tylko koszmarnym snem. Nie dziwię się, że są ludzie, którzy w istnienie obozów nie chcą wierzyć. Próbują w ten sposób uspokoić sumienie, które nie pozwala się uśpić.
Bądźmy, proszę, cierpliwi i wyrozumiali wobec okaleczonych, półżywych, wyziewami krematoriów zatrutych, gdy wspominają przeszłość. Jest nas już tak niewielu! Cztery miliony naszych kolegów zmarłych, zagazowanych i zamęczonych w oświęcimskiej katordze już ust nie otworzy. Jęk ich zatrzymał się w widłach Soły i Wisły. [...]
W dalszej przedmowie autor zastanawia się, czy wobec „ogromu literatury dotyczącej obozów celowe jest ukazanie się jeszcze jednej książki poświęconej Oświęcimiowi?”.
Cóż, opracowuję i ja od kilku lat słowniki biograficzne i niemal otaczają mnie zewsząd życiorysy tych – którzy byli skazani na golgotę w hitlerowskich obozach zagłady. Mnie los oszczędził tego typu tragicznych przeżyć, wczuwam się jednak w ich ekstremalne przeżycia, doświadczane lęki, strach, upokorzenia, męczeństwo. W mojej wyobraźni materializują się ICH zachowania, obrazy ludzi, którzy mieli określone plany, marzenia, perspektywy na dalsze życie, a które rasa nadpanów to wszystko w tak brutalny sposób unicestwiła. Traktuję ICH jak najbliższych, gdyż męczennicy obozów koncentracyjnych, więzień hitlerowskich, polenlagrów, obozów jenieckich, poprzez cierpienie na jakie zostali skazani, zasługują na najwyższą serdeczność, szacunek i pamięć.


środa, 27 stycznia 2010

Lekcje pamięci i patriotyzmu ... w Wodzisławiu Śl.

Wodzisław Śl. to jedna z ważniejszych miejscowości na trasie marszu ewakuacyjnego więźniów z byłego KL Auschwitz. Stąd bowiem, po załadowaniu więźniów na stacji kolejowej do wagonów towarowych – tzw. węglarek, więźniowe byli wywożeni do obozów w głąb Niemiec. Zwracam jednak uwagę na fakt, że mordowanie więźniów nie zakończyło się z chwilą wymarszu poza druty i bramę byłego KL Auschwitz-Birkenau. Trupy więźniów znaczyły także trasę marszu na całej długości od Oświęcimia do Wodzisławia Śl. Więźniowie ginęli po drodze z wycieńczenia, głodu, rozstrzeliwani przez eskortujących ss-manów, zamarzali na na noclegach, gdy przypadało spanie pod gołym niebem i siarczystym mrozie. Niestety, nawet po władowaniu więźniów w otwarte wagony i jazdę do KL Mauthausen, śmierć nadal zabierała obfite plony. Wystarczy skojarzyć obecną zimę i mrozy, gdy ciepło ubrani odczuwamy przejmujący ziąb – a oni w przewżającej ilości przypadków odziani byli tylko w cieniutki obozowy pasiak!
Przypadająca obecnie 65-ta rocznica wyzwolenia hitlerowskiego obozu KL Auschwitz-Birkenau, powoduje zadumę i reflekcje właśnie w związku męczeństwem i śmiercią milionów osób, między innymi naszych bliskich, rodaków. Jak Było to możliwe, że taki los zgotował człowiek człowiekowi? Czy można o tym zapominać?

Jakże wymowny jest fragment wiersz REQUIEM Włodzimierza Wnuka pt. Byłem z Wami:

Śmierć was zabrała w dalekich obozach
Na wiekuisty w zaświatach spoczynek
A Polska – Sancta Mater Dolorosa –
Płacze za wami w boleści matczynej.

Nad waszą trumną, nad urną popiołów,
Co dla nas, żywych, relikwią są świętą,
Rozbrzmiewa korne Requiem aniołów
W hołdzie przed waszą męską niepojętością. [...]

Były więzień Jerzy Ptakowski, w wydanej książce „Oświęcim bez cenzury i bez legend” w taki to sposób wprowadza czytelnika do wspomnień o pobycie w jednym z kilku obozów w jakich przeżywał swoją golgotę: [...] Oświęcim to otchłań. Ciągnie w głąb wspomnieniami wszystkich, którzy nad tą przepaścią zawiśli. Trudno było przenieść na papier przeżycia obozowe, gdy rany krwawiły. Jeszcze trudniej dziś, gdy rodzą się pytania, czy przeżycia te były rzeczywistością czy tylko koszmarnym snem. Nie dziwię się, że są ludzie, którzy w istnienie obozów nie chcą wierzyć. Próbują w ten sposób uspokoić sumienie, które nie pozwala się uśpić.

Refleksje swoje przedstawiam w tak nietypowy sposób, gdyż zajmując się opracowaniami o owych umęczonych w hitlerowskich więzieniach, obozach koncentracyjnych, polenlagrach czy obozach jenieckich, napotykam na różne reakcje w tym zakresie. Z jednej strony, jest garstka osób bardzo zaangażowanych i czułych na pamięć o ofiarach hitleryzmu z lat 1939-1945. Z drugiej zaś strony, jest zdecydowanie większe grono osób, które popisują się sloganami o tej pamięci wówczas, gdy na uczuciowości ludzkiej chcą ugrać osobiste korzyści. Ogłaszane są przy różnych okazjach nic nie kosztujące deklaracje o owej pamięci z ust polityków, przedstawicieli instancji społeczno-kulturalnych, działaczy wyższego czy niższego szczebla, organizacji kombatanckich, lecz praktycznie, pozostaje to (niestety) tylko w postaci owych deklaracji! Gdy jest możliwość wydania konkretnej publikacji, udawadniającej „namacalnie” los więźniów, ich dane biograficzne, potwierdzające pobyt i męczeństwo w obozie, wówczas nie ma środków na wydanie takiej publikacji. Z czego więc młode pokolenie ma brać wzorce patriotycznych zachowań? Skąd młode pokolenie ma się dowiadywać o heroizmie swoich przodków, zaangażowanych w walkę o wolność Ojczyzny spod okupacji hitlerowskiej pod jakże ważnymi dla Nich ideałami „Bóg, Honor, Ojczyzna”, którzy dosłownie pojmowali słowa przysięgi wstępując do różnych organizacji konspiracyjnych „ ... walczyć będę ze wszystkich sił moich, aż do ofiary mego życia...”!
Oszczędzam jednak czas czytelników na podawanie negatywnych przykładów i zachowań w tym zakresie, wskazuję osoby z którymi spotkałem się w Wodzisławiu Śl., a dzięki którym 20.01.2010 r. odbyła się tak wspaniała lekcja pamięci i patriotyzmu, w której uczestniczyli jako zaproszeni goście; uczestnik Marszu Śmierci - Jerzy Michnol, Teresa Wontor-Cichy - adiunkt Działu Naukowego Muzeum Państwowego w Oświęcimiu oraz moja skromna osoba.
Wyrażam orgomną wdzięczność pomysłodawcom tej „żywej lekcji historii” jaką zorganizowali nauczyciele historii Zespołu Szkół Technicznych w Wodzisławiu - Krzysztof Witosz, Grzegorz Kamiński, dr Maria Kopsztejn, Piotr Hojka, Dyr. Miejskiej i Powiatowej Biblioteki w Wodzisławiu.

sobota, 16 stycznia 2010

65 ROCZNICA WYZWOLENIA KL AUSCHWITZ

Takie okolicznościowe święta jak Dzień Zmarłych, Dzień Zadusznych czy inne rocznice wydarzeń w byłym KL Auschwitz lub w tego typu miejscach kaźni, gdzie w okresie zniewolenia hitlerowskiego ginęli także nasi bliscy, skłaniają do wyjątkowo ponurych refleksji. W dniu 27 stycznia mija bowiem 65 rocznica wyzwolenia przez Armię Czerwoną obozu koncentracyjnego KL Auschwitz. W jakąż zadumę wprowadzają wówczas zwrotki wiersza:

KONZENTRATIONSLAGER AUSCHWITZ

Nie wierzę, że istnieje gdzieś radość i słońce...
Tutaj tak szaro i zimno. I druty ciągnące
Się w nieskończoność. Nic, tylko te druty...
Na twardej glinie słychać, jak drewniane buty
Wybijają takt ranny. To ciągnie komando.

Czy istniał świat inny gdzie gościła radość?
Gdzie w beztrosce i szczęściu pławiła się młodość?
Dom był jasny i pełen oddechów serdecznych?
Nie znano wojny, bomb, nalotów zimna ani głodu,
Brudu, twardych koi, szczurów, braku wody?

Gdzie głowę miałam w lokach, a nie jak kolano
I mama z szklanką mleka budziła co rano?
Gdzie lasy nam szumiały i wabiła rzeka?
I wróżyło się z listków, że ktoś na nas czeka?
Czy naprawdę tak było? Powiedz, czy to było?
Czy może to złudzenie, w nocy mi się śniło?

Słońce świeci a zimno. Promienie nie grzeją.
I my na nic nie czekamy. Straciłam nadzieję.
Wiem tylko, że się zbliża to nieuniknione,
Kiedy zamkną się oczy. Westchnę i... skończone.

Piach jest tu brudny, nagi i nasiąkły znojem,
Zbity jak glina, od ludzkiej krwi rdzawy,
Piach przybaraczny, piach nazwany „polem”
Lub „wizą” – ironio – bez ździebka nawet trawy.

A po apelu – po kubek ziół każda staje,
Kubek ziół zimnych, gorzkich i czarnych, jak kawa,
Skurczów głodowych nie koi i siły żadnej nie daje.
Potem – w tańcu obłędnym z cegłami znojna „zabawa”.

Chropawe brzemię wciąż zwiotczałe ręce
Przenoszą z pryzmy ogromnej na pryzmę
Dzień cały, w pocie i w śmiertelnej męce,
Bagien wdychając zgniliznę.

Choć nad światami wieścią cichą niesie,
Że trzeszczy wielki już Vaterland „wodza”,
Nam wyzwolenie to już nie przyniesie.
Lecz koniec męki gdzieś na „śmierci drodze”.

Moloch pożera ostatnie ofiary i krwi hekatombą
Poi wiecznie niesyte swe żeru jelita.
Pragnie, sam ginąc, jakąś nową „bombą”
Los przeinaczyć, gdy zorza wolności nam świta.

Aut. Zofia Maria Orliczowa, Auschwitz. Wrzesień, 1944 r.

* * *
W zbiorze Polskie Wiersze Obozowe i więzienne 1939-1945 r., w przedmowie Konrada Strzelewicza do tej książki, natrafiłem na inne fragment które warte są okolicznościowej refleksji, gdyż nasi bliscy w tej hitlerowskiej fabryce śmierci też żyli w stałym oczekiwaniu na śmierć. Gdy więc mówimy czy myślimy o największym cmentarzysku jakim był KL Auschwitz, musimy mieć świadomość ICH GOLGOTY!
[...] Młoda poetka Grażyna Chrostowska z Lublina znalazła się w Ravensbrück za kolportaż pisma „Polska Żyje” i rozstrzelana wraz z siostrą 18 kwietnia 1942 r. Była pełna złych przeczuć, stale, dzień w dzień oczekiwała, że ją wywołają na egzekucję. W dniu 18 kwietnia stworzyła dwa wiersze. Ten napisany z rana był epitafium ułożonym dla samej siebie:
„Niech ci ziemia lekką będzie,
bo twarda jest jak kamień, bo gorzka jest jak sól ...
Niechaj snem wiecznym śpią Twoje złożone ręce,
Bo wieczność już NIE BOLI, bo wieczny nie jest ból.
Współlokatorki starały się podtrzymać ją na duchu i burczały: - Co to za głupstwa wciąż wypisujesz o śmierci! Widzisz, apel poranny minął i nie wywołano cię!” Chrostowska uśmiechnęła się przez łzy, przepraszająco. Na 40 minut przed śmiercią, napisała drugi tego dnia – i ostatni wiersz w swoim życiu:
Dzień ten taki właśnie jak „Niepokój” Szopena ...
Ptaki nisko kołują nad ziemią. Niespokojne,
spłoszone z gniazd swoich. Nadsłuchują ...
W przyrodzie cisza. Ciepło, jak przed burzą.
Z zachodu płyną niskie, ciemne chmury.
Przyczajony lęk w sercu. Tęsknota, tęsknota ...
Chce chodzić po rozmokłych, po dalekich drogach,
słuchać szumu wichrów, łowić oddech wiosny,
czuć najgłębiej, odnaleźć ciszę miłości ...
Idę – nie znajduję – wciąż zmieniam się i wracam ....
Gdzieś daleko zostały chałupy wieśniacze,
chmury poszły na wschód,
i na wschodniej stronie,
stoją drzewa samotne, ciemne, pochylone.
W wietrze stoją i ciszy –
chwiane niepokojem ....

... z taką więc świadomością pozostawiam czytelnika, gdy wertować będzie strony opracowanych przeze mnie Martyrologiów ....
„PRZECHODNIU SKŁOŃ GŁOWĘ PRZED MAJESTATEM ICH BOHATERSKIEJ ŚMIERCI.”


wtorek, 12 stycznia 2010

BRASZKA JÓZEF zginął w KL Mauthausen ,,,

Jak Ty, Chryste
I ja byłem z szat odarty i oplwany,
Przez fałszywych sędziów o winy pytany,
I nade mną niemiecki Piłat umywał ręce,
Że Żyd lub Ukrainiec był winien mej męce.
I ja, jak pod krzyżem, pod „szipą” padałem,
Kopnięciem cucony, na nowo wstawałem.
Tylko ja tysiąc razy odbyłem Golgotę,
Pędzony, jak Ty Chryste, przez mściwą hołotę,
Spójrz, Panie, na me ciało umęczone –
Nawet wszy mi wygryzły cierniową koronę ...
Halina Szuman, Oświęcim 1944 r.


Urodzony 13.03.1884 r. w Bestwinie. Po studiach polonistycznych na UJ w Krakowie, rozpoczął pracę jako nauczyciel w Realnym Gimnazjum TSL im. Asnyka w Bielsku. Jego lekcje cechowała wyjątkowa głębia wartości patriotycznych i humanistycznych – uczył młodzież umiłowania ziemi ojczystej i wierności ojczyźnie. Czynny członek Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, propagator spółdzielczości, prezes Banku Ludowego i Powszechnych Kółek Rolniczych, organizator bibliotek powszechnych Towarzystwa Szkoły Ludowej.
Aresztowany wiosną 1940 r. i przetransportowany do KL Mauthausen, zarejestrowany w obozowej ewidencji jako więzień nr 15129. Zginął w tym obozie 27.08.1940r. Urnę z jego prochami sprowadzono i złożono na bestwińskim cmentarzu w dniu 13.10.1940r.
Postscriptum. Biogram ten zmusza do refleksji nad patriotami wyjątkowej wielkości – jakim bez wątpienia był prof. Braszka. Cytuję więc to, co po latach wspomina jedna z Jego uczennic - mgr Antonina Fryniak-Kałużowa: profesor Braszka przez całe życie był siewcą. Hojnie rzucał ziarno w duszę młodzieży i pilnował, by wzrastała miłość piękna, miłość do człowieka, uwielbienie wszystkiego co szlachetne i wzniosłe. Dla tej miłości człowieka, za okazanie ludzkich uczuć sponiewieranemu, umęczonemu współwięźniowi – zginął.

... jeszcze do poniższego zapisu ...

Były hitlerowski obóz KL Mauthausen i miejsce przywracające jakże przykre wspomnienia dla Jerzego Michnola – ściana przy której ustawiani byli więźniowie skazani na karę śmierci przez rozstrzelanie. Tu bowiem – w podziemiach bloku podobnego przeznaczeniem do bloku 11 w KL Auschwitz, rozstrzeliwano więźniów pod ścianą specjalnie w tym celu wykładanej deskami.

Sylwetki byłych więźniów hitlerowskich obozów ...

JERZY MICHNOL
Były więzień więzienia w Cieszynie, KL Auschwitz, KL Mauthausen-Gusen, podobozu Melk i Ebensee.

Spotykam się z Panem Jerzym i podczas okolicznościowych rocznic na terenie Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, ale także na spotkaniach z młodzieżą pow. rybnickiego oraz wodzisławskiego. Cudowny to człowiek i bardzo sprawny intelektualnie a także fizycznie, mimo bagażu okupacyjnych przeżyć – pobytu w hitlerowskich obozach zagłady. Zdjęcie obok wykonane w sztolni Ebensee 9.06.2007 r.

Urodzony 14.03.1926 r. w Katowicach, syn Walentego i Marty. Okres dzieciństwa spędzał w Orłowej – Zaolzie, gdzie ojciec jako pracownik Państwowej Policji, przeniesiony został z Katowic – kiedy Zaolzie przyłączone zostało do Polski. Podczas okupacji hitlerowskiej, w mieszkaniu Michnolów w Orłowej znaleźli konspiracyjny przysiółek – zaangażowani w ruchu oporu żołnierze ZWZ. Niestety, 30.01.1943 r., na skutek denuncjacji, cała rodzina została aresztowana i osadzona w więzieniu w Cieszynie. Stamtąd, Jerzy wraz z ojcem zostali przetransportowani 16.03.1943 r. do KL Auschwitz, natomiast matka wraz z córką Stefania przewiezione zostały do KL Auschwitz w maju 1943 r. (Matka już po czterech miesiącach pobytu w obozie tj. 10.07.1943 r. zmarła na tyfus).
Jerzy Michnol zarejestrowany został obozie jako więzień nr 108701 i pracował początkowo w magazynach tzw. „Kanady” - przy sortowaniu rzeczy po uśmierconych w komorach gazowych (Żydach oraz więźniach innej narodowości przywożonych transportem kolejowym do Brzezinki). Następnie, zatrudniony był jako goniec w Głównej Izbie pisarskiej (Schreibstube). Dzięki szczęśliwemu zbiegu okoliczności, przetrwał do końca funkcjonowania obozu, i 18.01.1945 r. uczestniczył w marszu ewakuacyjnym więźniów – nazywanym „marszem śmierci” z Oświęcimia do Wodzisławia Śl. W tej miejscowości, po załadowaniu więźniów do wagonów towarowych, przetransportowano ich w głąb Niemiec i do Austrii, Jerzy Michnol dostał się w ten sposób do KL Mauthausen, stamtąd do podobozu Melk i dalej – do podobozu w Ebensee.
Obóz koncentracyjny w Ebensee (kryptonim „Zement”) powstał w listopadzie 1943 r. Został zbudowany w ogromnym pośpiechu na skarpie skalnej w wilgotnej kotlinie Alp Tyrolskich. Tam, na polecenie Hitlera, miano kontynuować pracę nad masową produkcją rakiet A-4 (pociski V2) po zbombardowaniu przez aliantów Peenemünde. Katorżnicza praca więźniów pod ziemią oraz nędzne obozowe zaopatrzenie przyczyniły się do zupełnego wycieńczenia, głodu, chorób i śmierci tysięcy więźniów. Ogólnie z około 27 tysięcy więźniów, z tego 30% pochodzenia żydowskiego, do momentu wyzwolenia 6.05.1945 r. przez wojska amerykańskie, życie straciło ok. 8,5 tys. osób. W Ebensee najwięcej było Polaków oraz obywateli radzieckich, Węgrów, Francuzów i niewielkie grupy więźniów wszystkich prawie narodów Europy. Tak jak i w innych obozach podległych Mauthausen, więźniowie w Ebensee ginęli na skutek wyczerpującej pracy w wilgotnych i nie wietrzonych sztolniach; terroru SS-führerów i kapo; niedożywienia i chorób, powodowanych niehigienicznymi warunkami życia w przeludnionym do maksimum obozie oraz chłodnym wilgotnym klimatem.
Michał Rusinek – były więzień Ebensee wspomina w swojej książce „Z barykady w dolinę głodu” takie oto szokujące zachowania współwięźniów, wynikające z panującego tam głodu: „kilka trupów przyniesionych do pieca miało wydarte serca”. Nieco dalej, jest kolejne, jakże makabryczne zdanie: „A dnia 24 kwietnia i akurat na 24 bloku, dziesięć metrów na przeciw naszego baraku, przyłapuję dwóch ludzi jedzących ciepłe jeszcze krwawe pośladki”.
Obóz został wyzwolony 6 maja 1945 r. przez wojsko amerykańskie.
Do Polski Jerzy Michnol wrócił w lipcu 1945 r. wraz z siostrą, która również w styczniu 1945 r. została wytransportowana do podobozu KL Mauthausen w Lentzig. Ojciec, wywieziony do KL Gross-Rosen wrócił do kraju w październiku tegoż roku.
Po wojnie Jerzy Michnol pracował w kopalni „Wujek” w Katowicach, a po ukończeniu studiów w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Katowicach pracował w Przedsiębiorstwie Handlu Zagranicznego „Varimex” w Warszawie. 28.05.2006 r. był jednym z 32 osób jakie spotkały się z Ojcem Świętym Benedyktem XVI na terenie byłego obozu KL Auschwitz-Birkenau. Dzisiaj – na emeryturze, Pan Jerzy jest jednym z tych wspaniałych byłych więźniów którzy dają świadectwo o golgocie przebytej w hitlerowskich obozach koncentracyjnych, oraz utrwala pamięć o kolegach którzy w obozach zginąli.

piątek, 1 stycznia 2010

... W NOWYM ROKU 2010

Wszyskim odwiedzającym mój blog życzę w NOWYM ROKU 2010 spełnienia się absolutnie wszystkich planów, zamierzeń i marzeń.
Życzę nadto:
Marzeń o które warto walczyć,
Radości którymi warto się dzielić,
Przyjaciół z którymi warto być,
Nadziei – bez której nie da się żyć!

JERZY KLISTAŁA