czwartek, 5 marca 2009

... jeszcze kilka zdań poświęconych Ojcu

W krótkich informacjach na blogu, nie jestem w stanie wyrazić odczuć jakie do dzisiejszego dnia przetrzymuję w sercu jak relikwie. Wiekszość myśli uzewnętrzniłem w moich opracowaniach o ojcu - w moich książkach. Ilekroć jednak odwiedzam Muzeum Auschwitz-Birkenau, od bramy głównej ogarnia mnie narastające uczucie smutku i pokory wobec nieszczęść i tragedii ludzkich, jakie miały miejsce w obozie. Podświadomie próbuję się wczuć (chociaż w minimalnym stopniu) w Golgotę jaką przechodził tam mój ojciec i wielu innych więźniów ...
Staram się być jak najczęściej przy bloku 15. To w bloku 15a przebywał mój ojciec po przekazaniu go do obozu. Stąd pisał do nas listy, tutaj rozmyślał o nas. Kieruję się następnie do bloku nr 2 (oddanego wówczas do dyspozycji Wydziału Politycznego - Politische Abteilung), od którego – tak jak ojciec – tylu więźniów zaczynało swoją drogę męki w KL Auschwitz. Od tak dawna blok ten wypełniony jest przeraźliwą ciszą – stoi pusty, a ja mimo to słyszę wrzaski oprawców z SS i krzyki katowanych więźniów. Kawałek dalej, za krematorium, pozostały fundamenty po drewnianym baraku, w którym poddawano ich brutalnym torturom podczas przesłuchań. Przystaję na chwilę przy bloku nr 24, gdzie mieściła się „Schreibstuba”, po czym opuszczam wzrok i skręcając w prawo, podążam w kierunku bloku 11. To była ich ostatnia droga…
Jak to jest, kiedy idzie się w przekonaniu, że śmierć jest tak nieuchronna? Czy bezsilność wobec wydanego wyroku powoduje zwątpienie w Opatrzność Bożą, czy też umacnia wiarę i nadzieję, że tamten świat, po drugiej stronie, będzie lepszy, uczciwszy, sprawiedliwszy?
Przez otwartą na oścież wielką żelazną bramę wchodzę na dziedziniec bloku 11 – pod Ścianę Straceń. Składane są tu niezliczone ilości kwiatów, palą się znicze, odmawiane są żarliwe modlitwy za dusze zakatowanych. Wierzę, że prośba: „Wieczny odpoczynek racz im dać Panie” – została spełniona, że każdy z Nich spoczywa w Swoim Bogu!
Otrząsam się z napływu jednych myśli i odczuć, by poddać się uporczywemu napływowi innych. W którym miejscu stał ojciec, zanim padł strzał w tył głowy? Gdzie osunął się na ziemię? Czy wypływająca strużka krwi zostawiła jakiś ślad i znak dla mnie? Odchodząc, powtarzam po raz kolejny: „Wieczny odpoczynek racz im dać Panie”. Kieruję się jeszcze do wnętrza bloku nr 11. Ogarnia mnie mrok podziemia – przeraża ciężka żelazna krata, cele z przysłoniętymi okienkami wychodzącymi na dziedziniec. Ilekroć przebywałem tutaj we wcześniejszych latach, zadawałem sobie– nurtujące mnie pytanie, w której z tych cel przebywał w ostatnią noc swego życia mój ojciec? Po latach dowiedziałem się, że nie był w celi gdzie Maksymilian Kolbe, ani w tej z wyskrobanym przez skazańca na ścianie Ukrzyżowanym Chrystusem, że spędził tę ostatnią noc w jednej z sal na parterze bliku 11.
W drodze powrotnej wchodzę jeszcze na chwilę na piętro bloku nr 15. Urządzono tu wystawę, która zupełnie zatarła ślady warunków, w jakich przebywali więźniowie. Trudno się połapać, gdzie stały piętrowe prycze, gdzie były ściany działowe i korytarz. Chodząc sztucznie utworzonym labiryntem oblepionym powiększonymi zdjęciami z różnymi scenami obozowymi, pytam prawie półgłosem: Tatuś, gdzie stała Twoja prycza, w którym miejscu przydeptywałeś posadzkę, ocierałeś się o ścianę?. Jak dotychczas żaden głos nie odezwał się do mnie, nie otrzymałem żadnego znaku…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz